Gdy tylko zabmknęłam za sobą drzwi, zostałam pchnięta na ścianę obok i namiętnie pocałowana. W pocałunku czuć było pożądanie. Szczerze przyznam, że pocałunek Justina to najlepsze co mnie do tej pory spotkało. Nawet się nie zorientowałam, kiedy leżałam na kanapie w salonie, pod Justinem. Skończył mnie całować, usiadł i posadził mnie sobie na kolanach.
-Kocham cię –usłyszałam słowa wydobywające się z ust Jusa. Uśmiechnęłam się lekko i odparłam:
-Ja też cię kocham. –Po czym wtuliłam głowę w tors Justina i nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się po jakimś czasie słysząc dzwoniący telefon. Wstałam powoli z kolan Justina, podeszłam do stolika z którego wzięłam telefon i odebrałam.
-Halo? –powiedziałam wciąż zaspanym głosem.
-Um.. Audrey, jesteś sama? –w słuchawce usłyszałam głos Peyton. W sumie, to dawno z nią nie rozmawiałam.
-Nie. Jestem z Justinem. –uśmiechnęłam się wiedząc, że ona i tak tego nie usłyszy. Ale nic na to nie poradzę. Na dźwięk imienia Justin kąciki moich ust same się podnoszą. –Jest jakiś problem?
-Musimy się spotkać. To ważne. –w jej głosie słychać było zdenerwowanie, strach.
-Jasne. O 18 w Starbucksie? –Byłam zdezorientowana.
-Jasne. Do zobaczenia.
-Na razie. –rozłączyłam się i zobaczyłam, że Justina nie ma już na kanapie. Był w kuchni i wyciągał sok pomarańczowy z lodówki.
-O co chodziło? –usłyszałam jego chrapliwy, seksowny głos.
-O 18 spotkam się z Peyton w Starbucksie. To chyba ważne. Na razie nie domyślam się o co chodzi, ale wszystko się okaże. –Idąc za Justinem na kanapę usiadłam na jego kolanach ponownie. Oparłam głowę o jego tors. Poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole.
-Um.. Audrey? Co ty na to żebyśmy poszli na imprezę? –zamurowało mnie. Jeszcze nigdy nie byłam na takiej prawdziwej imprezie z alkoholem, narkotykami i innymi podobnymi rzeczami.
-Um.. Jasne. Kiedy? –uległam presji. Jeśli chcę jeszcze kiedykolwiek być rozpoznawana, to muszę gdzieś wyjść. –Pomożesz mi wybrać sukienkę?
-Jeśli chodzi o termin, to może jutro wieczorem? W końcu będzie niedziela. –uśmiechnął się łobuzersko –A co do sukienki, to tak, pomogę ci wybrać.
-Kocham cię! –rzuciłam mu się na szyję. Byłam zadowolona, że mi pomoże. Bo jedno trzeba przyznać. Justin ma świetny gust. Wpiłam się w jego wargi i szybko odsunęłam, nie dając mu satysfakcji. Podeszłam do lodówki widząc naburmuszoną minę Jusa. Oczywiście udawał, ale to było słodkie.
–Chcesz jeszcze soku? –pomachał głową na tak, więc wzięłam i kartonik dla niego, po czym z powrotem wróciłam na kanapę, opierając nogi na jego kolanach. –Proszę. –podałam mu kartonik, na co on odpowiedział ciche ‘’dziękuję’’ i zabrał się do picia swojego soku.
Justin wziął do ręki telefon i odczytał po cichu Sms’a od swojego jak przypuszczam kumpla Kenny’ego, po czym stwierdził, że musi wyjść. Odprowadziłam go do samochodu, pocałowałam na do widzenia i wróciłam do salonu, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę przypominając sobie swoją przeszłość. Płacz po śmierci Melody, osamotnienie po wyjeździe taty i smutek po zerwaniu z Drakem. Do teraz nie rozumiem, jak mogłam z nim być. To pieprzony kutas i skończony frajer. Nienawidzę go. Na moim zegarku wybiła godzina 17:00 a to, że miałam pół godziny drogi do kawiarni, zaczęłam się szykować. Poprawiłam makijaż, ubrałam krótkie zielone szorty, białą bluzkę bez ramiączek i czarne, niskie koturny. O 17:25 wyszłam z domu i powolnym krokiem ruszyłam w stronę Starbucks’a. Po drodze włożyłam do uszu słuchawki i puściłam muzykę. Na parking kawiarni doszłam około 17:50 gdzie czekała już na mnie Peyton.
-Hej kochana! –krzyknęłam i mocno ją przytuliłam. –Co u ciebie? –Byłam zadowolona ze spotkania, ponieważ dawno nie rozmawiałam z moją jedyną prawdziwą przyjaciółką.
-Cześć Audrey! –również mnie przytuliła. –Wszystko w porządku, ale muszę ci coś powiedzieć. Idziemy? –powiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Jasne, chodźmy. –machnęłam ręką w stronę kawiarni, po czym skierowałyśmy się do wejścia. Peyton zajęła nam miejsca, natomiast ja poszłam zamówić. Znam ją bardzo dobrze, i wiem, co chciałaby wypić. Nadeszła moja kolej. Złożyłam zamówienie, na co kelnerka odparła, że za 5 minut przyniesie nam gotowe kawy. Podeszłam do naszego stolika i usiadłam naprzeciwko Peyton. Ja grzebałam coś w telefonie, a ona wyczekiwała kiedy nasze zamówienia dojdą. I właśnie w tej chwili przyszła kelnerka. Podziękowałyśmy i Peyton zaczęła:
-No więc tak.. Chodzi o to, że.. –zacięła się, a to raczej nie będzie dobra wiadomość. –Emily.. Przespała się z Drakiem i jest z nim w ciąży. –Zachłysnęłam się.. Co?! Nienawidzę Drake’a, ale nie chcę by moja była ‘’przyjaciółka’’ miała z nim dziecko!
-Co?! Ta pieprzona suka, jest w ciąży z moim ex?! –chyba krzyknęłam to trochę za głośno, ponieważ wszyscy ludzie spojrzeli na mnie jak na wariatkę. –Przepraszam. –zaczerwieniłam się ze wstydu, bo właśnie udzieliłam informacji kilkunastu osobom.
-Uspokój się. To info nie jest potwierdzone, ale podobno widziano ją w Spa z okrągłym brzuchem. Obstawiałabym półtora miesiąca. –zaniepokoiłam się. Jest z nim od niecałych trzech miesięcy, a już ma z nim dziecko?! Dziwka..
-Jasne, przepraszam. Zmarnowałam sobie rok na przyjaźnienie się z fałszywą idiotką?! Jestem głupia. Jak mogłam tego nie zauważyc? -Przecież zawsze jak zaczynałyśmy temat o Drake’u to robiła maślane oczka, kłamiąc w żywe oczy, że jest sukinsynem. Suka. Nienawidzę jej tak bardzo jak jej bezwartościowego chłopaka, który puszcza się z każdą lepszą. –Daje im jeszcze miesiąc, a potem Emily przybiegnie do nas z płaczem, że przeprasza, ale to nie jej wina. Będzie taka poszkodowana, szukała wybaczenia w naszych ramionach. –Tak, taka właśnie jest Emily. Nigdy nie jest winna. Zawsze jest poszkodowana. O jej, jak szkoda mi tej suki. Tak mi jej szkoda, że mogłabym ją teraz rozdeptać.
-No dobra, to żeby cię więcej nie denerwować, powiedz co tam u ciebie i Justina? –uśmiechnęła się tak jak zwykle gdy chciała się czegoś dowiedzieć.
-Powiem ci szczerze, że jest świetnie. Jutro idziemy na imprezę. –zdziwiła się. Bardzo.
-Ty i impreza? Serio? –udała oburzenie. –Od lat próbuję cię na to namówić, ale gdy tylko Bieber pojawia się w twoim życiu od razu idziesz z nim na imprezę. Pff!
-Słuchaj to nie tak jak myślisz. Pierwszy raz mam chłopaka który mnie rozumie. Chcę go lepiej poznać. No i na pewno się nie schleję. Ja nie piję.
-Tak, wiem. Jesteś abstynentką. –pokazała palcami znak „bla bla” –Ale musisz chociaż trochę spróbować, w końcu to impreza.
-Jasne.
-Ale obiecaj mi, że nie prześpisz się z jakimś frajerem, jak już spróbujesz używek?
-Peyton! Nie zamierzam ćpać! I jeśli o to chodzi, to nigdy nie prześpię się z jakimś nieznajomym. Nie jestem dziwką. –uśmiechnęłam się, dopijając swoją kawę. –Słuchaj, muszę już iść, ale zobaczymy się w poniedziałek, tak?
-Jasne. –ona również dopiła swoją kawę. Wyrzuciłyśmy kubki i wyszłyśmy. Ona poszła do samochodu a ja skierowałam się w stronę domu. Po drodze zobaczyłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała.
Zobaczyłam chłopaka który klęczał z wargą w krwi, a za nim chłopaka w wieku Justina. Chłopak który klęczał, błagał o życie, a drugi tylko szyderczo się śmiał i już miał strzelić mu kulkę, kiedy potknęłam się i wpadłam. Stałam teraz dosłownie przed chłopakiem, który zaraz miał zabić człowieka.
-Witam, kochanie. Co tu robisz? –zamurowało mnie. Odezwał się do mnie. Serce prawie wypadło mi z piersi, gdy przyciągnął mnie do siebie, tak, że byłam teraz 2 centymetry od niego.
-N..nic.. –zająknęłam się. Szczerze mówiąc, bałam się o swoje życie.
-Oh, dlaczego się boisz księżniczko? –objął mnie ramieniem wywołując u mnie dreszcze. –W sumie to trochę niebezpieczne, że taka piękna dziewczyna jak ty spaceruje sama o 20:30. Ta dzielnica, nie jest zbyt bezpieczna.
-Puść mnie.. Proszę.. –w moich oczach pojawiły się łzy, zauważył to.
-Nie płacz kochanie. Na razie ci nic nie zrobię, ale zabieram cię do siebie. Za dużo widziałaś.
-Nie chcę do ciebie iść. –prawie płakałam. –Nic nie powiem, obiecuję. –gdy ten już ciągnął mnie do swojego samochodu, nagle za plecami usłyszałam głos.. Justina!
-Puść ją kurwa! –krzyknął, trzymając pistolet w ręku. –Ostrzegam cię Mick. Puść ją albo cię zajebie. I to teraz. –ten tylko szyderczo się zaśmiał, przyciskając rękę do mojej szyi. Nie miałam powietrza. Straciłam przytomność.
Justin’s POV:
To co zobaczyłem wprawiło mnie w taki nastrój, że z chęcią rozjebałbym wszystko na swojej drodze. Zobaczyłem jak Audrey próbuje odepchnąć od siebie Micka. Pieprzony kutas. Ma dużo odwagi skoro położył łapy na mojej dziewczynie.
-Puść ją kurwa! –krzyknąłem, trzymając pistolet w ręku. –Ostrzegam cię Mick. Puść ją albo cię zajebie. I to teraz. –Mick tylko szyderczo się zaśmiał, przyciskając rękę do szyi Audrey. Zemdlała. Byłem wkurwiony tym bardziej. –Widzę, że położyłeś łapy na mojej dziewczynie.
-Oh, Bieber ma dziewczynę? Nie wiedziałem, że dawny Bad Boy może kochać. A tak poza tym, to byłaby dobra w łóżku. Jest śliczna, trzeba przyznać. –zacisnąłem pistolet w każdej chwili gotów strzelić temu chujowi w łeb. A wtedy usłyszałem słowa których nigdy bym się nie spodziewał.
*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
I jest 10 rozdział :D Podziękowania dla Moriska ponieważ jako ona jedyna skomentowała ostatni rozdział. Do zobaczenia przy następnym rozdziale. Nie wiem kiedy bd ;)
Łał... To jest mega ;) Już się nie mogę doczekać dalej *_* Czekam na rozdział 11 :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka