środa, 16 października 2013

Rozdział 9



-Ale to jest.. To jest.. –byłam bardzo zdziwiona tym co zobaczyłam. –To miejsce jest magiczne.
-Z tego miejsca masz widok na całe miasto. Bywałem tu gdy byłem młody. –uśmiechnął się. -Jak znalazłeś to miejsce? Wygląda jak z bajki. –byłam zachwycona. Podbiegłam szybko do Justina i pocałowałam go. –Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. To niesamowite. -Nie widziałaś jeszcze wszystkiego. -Nie? Są jeszcze jakieś niespodzianki? –Justin nie odpowiedział. Odchylił tylko grubą gałąź spróchniałego drzewa, pokazując przy tym najpiękniejszą rzecz na świecie. –Pole czerwonych tulipanów. –Justin.. To wspaniałe, naprawdę. -Wbiegłam szybko na pole zaczynając tarzać się w kwiatach. -Te kwiaty kojarzą mi się z Melody. Uwielbiała je. Zawsze kiedy byłyśmy jeszcze dziećmi chodziłyśmy do ogrodu babci i zrywałyśmy wszystkie które były. -Chyba bardzo kochałaś swoją kuzynkę? -Była dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam. Wiedziała kiedy źle się czuję, kiedy coś mnie gryzie. Była także moją najlepszą przyjaciółką. –lekko się uśmiechnęłam. Justin podbiegł do mnie i zaczął podrzucać mnie na środku pola. -Tutaj nikt cię nie słyszy. Możesz wykrzyczeć dowolne słowa. –uśmiechnął się i postawił mnie na ziemi. -Naprawdę? Mogę? –Justin skinął głową. –Okej, zrobię to. –wzięłam głęboki oddech i wykrzyknęłam: -Kocham Justina Biebera! Najprzystojniejszego i najlepszego chłopaka pod słońcem! –widziałam jak Justin szeroko się uśmiecha i ma zamiar się odezwac. -Jestem najlepszy? Jeszcze kilka dni temu myślałem, że mnie nienawidzisz. –łobuzersko się uśmiechnął. –Wiedziałem, że zmienisz zdanie. Ja zawsze mam rację. -Jesteś tego pewny? –uśmiechnęłam się szeroko. –To może się założymy? Jeśli dobiegnę na koniec pola szybciej niż ty. Hmm.. dasz mi prowadzic! A jeśli ty wygrasz to.. -To dasz mi buziaka. –Buziaka? Tylko tyle? –Zgadzam się. Zaczyamy? -Buziaka? Niech będzie. –uśmiechnęłam się i krzyknęłam START. –zaczęłam biec ale już wiem, że nie mam szans na wygraną. Dobiegłam na koniec pola trzy sekundy po Justinie. -Teraz płać. –mrugnął do mnie oczkiem i pokazał, że mam do niego podejść. Złapał mnie w talii i wpił swoje usta w moje. Są takie miękkie. Takie idealne, jak cały Justin. –i co? Wygrałem. -Zamknij się. –udałam naburmuszenie. Ale Justin tylko się zaśmiał i owinął swoją rękę w talii prowadząc mnie do samochodu. –Em.. Justin? -Tak, kochanie? –Kochanie. Te słowa sprawiły, że cieplej mi na sercu. -Wrócimy tu kiedyś? –zapytałam z nadzieją w oczach. –Proszę. -Kiedy tylko będziesz chciała. –uśmiechnął się, cmokając mnie w policzek. –Obiecuję. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po drodze zadzwoniła do mnie mama. -Słucham? -Audrey, muszę dzisiaj zostać na bardzo ważnym spotkaniu, a potem wyjeżdżam na tydzień do Hiszpanii. Zobaczymy się za tydzień. Pieniądze są w pojemniku na ciasteczka. Łącznie około trzystu dolarów. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, dzwoń. Zaproś koleżanki na noc: Tylko żednych imprez! Całuję, pa. -Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia. –mama znowu wyjechała? To już któryś raz w tym miesiącu. Ale może to i lepiej? Mam cały dom dla siebie i Justina. -Co się dzieje? –Jay zapytał, nie spuszczając wzroku z drogi. -Nic, tylko moja mama znów gdzieś wyjechała. Nic ważnego. –kątem oka zauważyłam, że Justin łobuzersko się uśmiecha. -Czyli mamy cały dom dla siebie? –Poruszył zalotnie brwiami. Kocham każdy jego ruch. -Tak. A w sprawie domów. Ja jeszcze nie widziałam twojego! –udałam, że się obrażam. Ale fakt faktem, nie widziałam jeszcze jego domu. -Oh jasne. Możemy tam pojechać jeśli tylko chcesz. –uśmiechnął się. -Jasne. –wierciłam się z podekscytowania na fotelu, a mój chłopak tylko się śmiał. Mój chłopak.. Nie używałam tych słów od dwóch lat, ale opłaciło się, ponieważ mam teraz najlepszego chłopaka w całej szkole. Wszystkie suki mogą mi tylko zazdrościć. Zwłaszcza te dziewczyny które dogryzały mi, że z nim nie będę, zawsze jak wysiadałam z jego samochodu. Po około dwudziestu minutach wjechaliśmy na strzeżone osiedle. Podjechaliśmy do dużego białego domu.. Jest jego? Justin zgasił silnik, podszedł i otworzył mi drzwi. Objął mnie w talii podczas gdy ja napawałam się widokiem tych wszystkich domów. Nigdy nie widziałam tej dzielnicy. -To tutaj. –Justin powiedziała otwierając drzwi wielkiego, białego domu. –Wejdź. –uśmiechnął się, zamykając drzwi na klamkę. W środku wszystko wyglądało normalnie. Jak dom zwykłego nastolatka. Średnia idealnie wykończona kuchnia, salon z plazmowym telewizorem i tysiącem gier video i wiele innych pokoi. Ale jeden w szczególności mnie intrygował. Znajdował się na górze w środku korytarza. Drzwi były złote: Oczywiście nie z prawdziwego złota. Już chciałam wejść gdy Justin odciągnął mnie, ciągnąc do swojej sypialni. Otworzył drzwi, a to co zobaczyłam za nimi przebijało wszystko inne na głowę. -Justin. Czy to twoja sypialnia? Mieszkasz sam? –sypialnia była wielka. Na środku znajdowało się wielkie łóżko z biało-czarną pościelą, po prawej stronie była komoda, po lewej zaś wielka szafa. Na podłodze mieścił się wielki, okrągły, brązowy dywan. A na suficie lampa ze sztucznych kryształów. W sypialni były jeszcze jedne, małe drzwi. Otworzyłam je, a to co zobaczyłam zdziwiło mnie jeszcze bardziej. To łazienka. Na samym środku znajdowało się wielkie jacuzzi, a na ścianie wisiało wielkie lustro. Z prawej strony znajdowała się umywalka z kilkoma szafeczkami. A po lewej mały regał z kilkoma książkami. Były tam także ręczniki i różne łazienkowe rzeczy. Zgaduję, że toaleta znajduje się na dole. -Jeśli o to chodzi to, tak mieszkam sam. –uśmiechnął się. –I widzę, że ci się podoba. -Bardzo. Jest lepszy niż mój. O wiele. –wychodząc z łazienki usiadłam na łóżku Justina, bawiąc się włosami. –Jak było cię na to wszystko stać? -Wiesz. Miałem wiele różnych prac w przeszłości. Ale to nieważne. Grunt, że ci się podoba. –Justin położył się obok mnie, wsuwając rękę w moją talię. Przytulił się do mnie i pocałował. –Justo szkoła. Pamiętasz? -Oh, tak.. Szkoła. Zapomniałam. –z mojej twarzy momentalnie zniknął uśmiech. Szkoła to ostatnie czego bym chciała, zwłaszcza po tak udanym weekendzie. Zejście się z Justinem, kawa ze Starbucks’a, cudowne miejsce, pole pełne tulipanów, jego dom.. A wszystko to zniszczy szkoła. Ale plusem jest to, że nasza wychowawczyni posadziła Justina obok mnie. Teraz chyba zaczęłam ją kochać. -Musisz się wyspać. Odwieźć cię? –uśmiechnął się jeżdżąc nosem po moim uchu a następnie szyi, wywołując u mnie uczucie podniecenia. -Nie chcę spać sama. –posmutniałam faktem, że mojej mamy znowu nie ma i muszę spać sama. -Jeżeli pozwolisz to zostanę u ciebie i dopilnuję żebyś spała spokojnie. -Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? –uśmiechnęłam się szeroko przytulając się do jego torsu. -Dla mojego skarba wszystko. –cmoknął mnie lekko w usta, wstając z łóżka. Zrobiłam to samo kierując się za nim w dół schodów. Justin zamknął dom, otwierając drzwi swojego Ferrari. Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera, zapięłam pasy i czekałam na Jaya. W końcu wsiadł i odpalił samochód. Wyjechaliśmy na drogę i po około pięciu minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta kierując się w stronę domu, otwierając drzwi i wpuszczając Justina do środka.
******************************************************************************************************************************************************************
Komentujcie <33

1 komentarz:

  1. To jest ekstra ;)
    Kiedy następne? Jestem fanką tego opowiadania. Dzisiaj pierwszy raz o nim usłyszałam i twierdzę, że jest super :*
    Dawajcie następną ;)

    OdpowiedzUsuń