środa, 30 października 2013

Rozdział 10

Gdy tylko zabmknęłam za sobą drzwi, zostałam pchnięta na ścianę obok i namiętnie pocałowana. W pocałunku czuć było pożądanie. Szczerze przyznam, że pocałunek Justina to najlepsze co mnie do tej pory spotkało. Nawet się nie zorientowałam, kiedy leżałam na kanapie w salonie, pod Justinem. Skończył mnie całować, usiadł i posadził mnie sobie na kolanach. -Kocham cię –usłyszałam słowa wydobywające się z ust Jusa. Uśmiechnęłam się lekko i odparłam: -Ja też cię kocham. –Po czym wtuliłam głowę w tors Justina i nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się po jakimś czasie słysząc dzwoniący telefon. Wstałam powoli z kolan Justina, podeszłam do stolika z którego wzięłam telefon i odebrałam. -Halo? –powiedziałam wciąż zaspanym głosem. -Um.. Audrey, jesteś sama? –w słuchawce usłyszałam głos Peyton. W sumie, to dawno z nią nie rozmawiałam. -Nie. Jestem z Justinem. –uśmiechnęłam się wiedząc, że ona i tak tego nie usłyszy. Ale nic na to nie poradzę. Na dźwięk imienia Justin kąciki moich ust same się podnoszą. –Jest jakiś problem? -Musimy się spotkać. To ważne. –w jej głosie słychać było zdenerwowanie, strach. -Jasne. O 18 w Starbucksie? –Byłam zdezorientowana. -Jasne. Do zobaczenia. -Na razie. –rozłączyłam się i zobaczyłam, że Justina nie ma już na kanapie. Był w kuchni i wyciągał sok pomarańczowy z lodówki. -O co chodziło? –usłyszałam jego chrapliwy, seksowny głos. -O 18 spotkam się z Peyton w Starbucksie. To chyba ważne. Na razie nie domyślam się o co chodzi, ale wszystko się okaże. –Idąc za Justinem na kanapę usiadłam na jego kolanach ponownie. Oparłam głowę o jego tors. Poczułam jego ciepłe wargi na swoim czole. -Um.. Audrey? Co ty na to żebyśmy poszli na imprezę? –zamurowało mnie. Jeszcze nigdy nie byłam na takiej prawdziwej imprezie z alkoholem, narkotykami i innymi podobnymi rzeczami. -Um.. Jasne. Kiedy? –uległam presji. Jeśli chcę jeszcze kiedykolwiek być rozpoznawana, to muszę gdzieś wyjść. –Pomożesz mi wybrać sukienkę? -Jeśli chodzi o termin, to może jutro wieczorem? W końcu będzie niedziela. –uśmiechnął się łobuzersko –A co do sukienki, to tak, pomogę ci wybrać. -Kocham cię! –rzuciłam mu się na szyję. Byłam zadowolona, że mi pomoże. Bo jedno trzeba przyznać. Justin ma świetny gust. Wpiłam się w jego wargi i szybko odsunęłam, nie dając mu satysfakcji. Podeszłam do lodówki widząc naburmuszoną minę Jusa. Oczywiście udawał, ale to było słodkie. –Chcesz jeszcze soku? –pomachał głową na tak, więc wzięłam i kartonik dla niego, po czym z powrotem wróciłam na kanapę, opierając nogi na jego kolanach. –Proszę. –podałam mu kartonik, na co on odpowiedział ciche ‘’dziękuję’’ i zabrał się do picia swojego soku. Justin wziął do ręki telefon i odczytał po cichu Sms’a od swojego jak przypuszczam kumpla Kenny’ego, po czym stwierdził, że musi wyjść. Odprowadziłam go do samochodu, pocałowałam na do widzenia i wróciłam do salonu, zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o ścianę przypominając sobie swoją przeszłość. Płacz po śmierci Melody, osamotnienie po wyjeździe taty i smutek po zerwaniu z Drakem. Do teraz nie rozumiem, jak mogłam z nim być. To pieprzony kutas i skończony frajer. Nienawidzę go. Na moim zegarku wybiła godzina 17:00 a to, że miałam pół godziny drogi do kawiarni, zaczęłam się szykować. Poprawiłam makijaż, ubrałam krótkie zielone szorty, białą bluzkę bez ramiączek i czarne, niskie koturny. O 17:25 wyszłam z domu i powolnym krokiem ruszyłam w stronę Starbucks’a. Po drodze włożyłam do uszu słuchawki i puściłam muzykę. Na parking kawiarni doszłam około 17:50 gdzie czekała już na mnie Peyton. -Hej kochana! –krzyknęłam i mocno ją przytuliłam. –Co u ciebie? –Byłam zadowolona ze spotkania, ponieważ dawno nie rozmawiałam z moją jedyną prawdziwą przyjaciółką. -Cześć Audrey! –również mnie przytuliła. –Wszystko w porządku, ale muszę ci coś powiedzieć. Idziemy? –powiedziała ze sztucznym uśmiechem na twarzy. -Jasne, chodźmy. –machnęłam ręką w stronę kawiarni, po czym skierowałyśmy się do wejścia. Peyton zajęła nam miejsca, natomiast ja poszłam zamówić. Znam ją bardzo dobrze, i wiem, co chciałaby wypić. Nadeszła moja kolej. Złożyłam zamówienie, na co kelnerka odparła, że za 5 minut przyniesie nam gotowe kawy. Podeszłam do naszego stolika i usiadłam naprzeciwko Peyton. Ja grzebałam coś w telefonie, a ona wyczekiwała kiedy nasze zamówienia dojdą. I właśnie w tej chwili przyszła kelnerka. Podziękowałyśmy i Peyton zaczęła: -No więc tak.. Chodzi o to, że.. –zacięła się, a to raczej nie będzie dobra wiadomość. –Emily.. Przespała się z Drakiem i jest z nim w ciąży. –Zachłysnęłam się.. Co?! Nienawidzę Drake’a, ale nie chcę by moja była ‘’przyjaciółka’’ miała z nim dziecko! -Co?! Ta pieprzona suka, jest w ciąży z moim ex?! –chyba krzyknęłam to trochę za głośno, ponieważ wszyscy ludzie spojrzeli na mnie jak na wariatkę. –Przepraszam. –zaczerwieniłam się ze wstydu, bo właśnie udzieliłam informacji kilkunastu osobom. -Uspokój się. To info nie jest potwierdzone, ale podobno widziano ją w Spa z okrągłym brzuchem. Obstawiałabym półtora miesiąca. –zaniepokoiłam się. Jest z nim od niecałych trzech miesięcy, a już ma z nim dziecko?! Dziwka.. -Jasne, przepraszam. Zmarnowałam sobie rok na przyjaźnienie się z fałszywą idiotką?! Jestem głupia. Jak mogłam tego nie zauważyc? -Przecież zawsze jak zaczynałyśmy temat o Drake’u to robiła maślane oczka, kłamiąc w żywe oczy, że jest sukinsynem. Suka. Nienawidzę jej tak bardzo jak jej bezwartościowego chłopaka, który puszcza się z każdą lepszą. –Daje im jeszcze miesiąc, a potem Emily przybiegnie do nas z płaczem, że przeprasza, ale to nie jej wina. Będzie taka poszkodowana, szukała wybaczenia w naszych ramionach. –Tak, taka właśnie jest Emily. Nigdy nie jest winna. Zawsze jest poszkodowana. O jej, jak szkoda mi tej suki. Tak mi jej szkoda, że mogłabym ją teraz rozdeptać. -No dobra, to żeby cię więcej nie denerwować, powiedz co tam u ciebie i Justina? –uśmiechnęła się tak jak zwykle gdy chciała się czegoś dowiedzieć. -Powiem ci szczerze, że jest świetnie. Jutro idziemy na imprezę. –zdziwiła się. Bardzo. -Ty i impreza? Serio? –udała oburzenie. –Od lat próbuję cię na to namówić, ale gdy tylko Bieber pojawia się w twoim życiu od razu idziesz z nim na imprezę. Pff! -Słuchaj to nie tak jak myślisz. Pierwszy raz mam chłopaka który mnie rozumie. Chcę go lepiej poznać. No i na pewno się nie schleję. Ja nie piję. -Tak, wiem. Jesteś abstynentką. –pokazała palcami znak „bla bla” –Ale musisz chociaż trochę spróbować, w końcu to impreza. -Jasne. -Ale obiecaj mi, że nie prześpisz się z jakimś frajerem, jak już spróbujesz używek? -Peyton! Nie zamierzam ćpać! I jeśli o to chodzi, to nigdy nie prześpię się z jakimś nieznajomym. Nie jestem dziwką. –uśmiechnęłam się, dopijając swoją kawę. –Słuchaj, muszę już iść, ale zobaczymy się w poniedziałek, tak? -Jasne. –ona również dopiła swoją kawę. Wyrzuciłyśmy kubki i wyszłyśmy. Ona poszła do samochodu a ja skierowałam się w stronę domu. Po drodze zobaczyłam coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Zobaczyłam chłopaka który klęczał z wargą w krwi, a za nim chłopaka w wieku Justina. Chłopak który klęczał, błagał o życie, a drugi tylko szyderczo się śmiał i już miał strzelić mu kulkę, kiedy potknęłam się i wpadłam. Stałam teraz dosłownie przed chłopakiem, który zaraz miał zabić człowieka. -Witam, kochanie. Co tu robisz? –zamurowało mnie. Odezwał się do mnie. Serce prawie wypadło mi z piersi, gdy przyciągnął mnie do siebie, tak, że byłam teraz 2 centymetry od niego. -N..nic.. –zająknęłam się. Szczerze mówiąc, bałam się o swoje życie. -Oh, dlaczego się boisz księżniczko? –objął mnie ramieniem wywołując u mnie dreszcze. –W sumie to trochę niebezpieczne, że taka piękna dziewczyna jak ty spaceruje sama o 20:30. Ta dzielnica, nie jest zbyt bezpieczna. -Puść mnie.. Proszę.. –w moich oczach pojawiły się łzy, zauważył to. -Nie płacz kochanie. Na razie ci nic nie zrobię, ale zabieram cię do siebie. Za dużo widziałaś. -Nie chcę do ciebie iść. –prawie płakałam. –Nic nie powiem, obiecuję. –gdy ten już ciągnął mnie do swojego samochodu, nagle za plecami usłyszałam głos.. Justina! -Puść ją kurwa! –krzyknął, trzymając pistolet w ręku. –Ostrzegam cię Mick. Puść ją albo cię zajebie. I to teraz. –ten tylko szyderczo się zaśmiał, przyciskając rękę do mojej szyi. Nie miałam powietrza. Straciłam przytomność. Justin’s POV: To co zobaczyłem wprawiło mnie w taki nastrój, że z chęcią rozjebałbym wszystko na swojej drodze. Zobaczyłem jak Audrey próbuje odepchnąć od siebie Micka. Pieprzony kutas. Ma dużo odwagi skoro położył łapy na mojej dziewczynie. -Puść ją kurwa! –krzyknąłem, trzymając pistolet w ręku. –Ostrzegam cię Mick. Puść ją albo cię zajebie. I to teraz. –Mick tylko szyderczo się zaśmiał, przyciskając rękę do szyi Audrey. Zemdlała. Byłem wkurwiony tym bardziej. –Widzę, że położyłeś łapy na mojej dziewczynie. -Oh, Bieber ma dziewczynę? Nie wiedziałem, że dawny Bad Boy może kochać. A tak poza tym, to byłaby dobra w łóżku. Jest śliczna, trzeba przyznać. –zacisnąłem pistolet w każdej chwili gotów strzelić temu chujowi w łeb. A wtedy usłyszałem słowa których nigdy bym się nie spodziewał.
*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
I jest 10 rozdział :D Podziękowania dla Moriska ponieważ jako ona jedyna skomentowała ostatni rozdział. Do zobaczenia przy następnym rozdziale. Nie wiem kiedy bd ;)

środa, 16 października 2013

Rozdział 9



-Ale to jest.. To jest.. –byłam bardzo zdziwiona tym co zobaczyłam. –To miejsce jest magiczne.
-Z tego miejsca masz widok na całe miasto. Bywałem tu gdy byłem młody. –uśmiechnął się. -Jak znalazłeś to miejsce? Wygląda jak z bajki. –byłam zachwycona. Podbiegłam szybko do Justina i pocałowałam go. –Dziękuję, że mnie tu zabrałeś. To niesamowite. -Nie widziałaś jeszcze wszystkiego. -Nie? Są jeszcze jakieś niespodzianki? –Justin nie odpowiedział. Odchylił tylko grubą gałąź spróchniałego drzewa, pokazując przy tym najpiękniejszą rzecz na świecie. –Pole czerwonych tulipanów. –Justin.. To wspaniałe, naprawdę. -Wbiegłam szybko na pole zaczynając tarzać się w kwiatach. -Te kwiaty kojarzą mi się z Melody. Uwielbiała je. Zawsze kiedy byłyśmy jeszcze dziećmi chodziłyśmy do ogrodu babci i zrywałyśmy wszystkie które były. -Chyba bardzo kochałaś swoją kuzynkę? -Była dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam. Wiedziała kiedy źle się czuję, kiedy coś mnie gryzie. Była także moją najlepszą przyjaciółką. –lekko się uśmiechnęłam. Justin podbiegł do mnie i zaczął podrzucać mnie na środku pola. -Tutaj nikt cię nie słyszy. Możesz wykrzyczeć dowolne słowa. –uśmiechnął się i postawił mnie na ziemi. -Naprawdę? Mogę? –Justin skinął głową. –Okej, zrobię to. –wzięłam głęboki oddech i wykrzyknęłam: -Kocham Justina Biebera! Najprzystojniejszego i najlepszego chłopaka pod słońcem! –widziałam jak Justin szeroko się uśmiecha i ma zamiar się odezwac. -Jestem najlepszy? Jeszcze kilka dni temu myślałem, że mnie nienawidzisz. –łobuzersko się uśmiechnął. –Wiedziałem, że zmienisz zdanie. Ja zawsze mam rację. -Jesteś tego pewny? –uśmiechnęłam się szeroko. –To może się założymy? Jeśli dobiegnę na koniec pola szybciej niż ty. Hmm.. dasz mi prowadzic! A jeśli ty wygrasz to.. -To dasz mi buziaka. –Buziaka? Tylko tyle? –Zgadzam się. Zaczyamy? -Buziaka? Niech będzie. –uśmiechnęłam się i krzyknęłam START. –zaczęłam biec ale już wiem, że nie mam szans na wygraną. Dobiegłam na koniec pola trzy sekundy po Justinie. -Teraz płać. –mrugnął do mnie oczkiem i pokazał, że mam do niego podejść. Złapał mnie w talii i wpił swoje usta w moje. Są takie miękkie. Takie idealne, jak cały Justin. –i co? Wygrałem. -Zamknij się. –udałam naburmuszenie. Ale Justin tylko się zaśmiał i owinął swoją rękę w talii prowadząc mnie do samochodu. –Em.. Justin? -Tak, kochanie? –Kochanie. Te słowa sprawiły, że cieplej mi na sercu. -Wrócimy tu kiedyś? –zapytałam z nadzieją w oczach. –Proszę. -Kiedy tylko będziesz chciała. –uśmiechnął się, cmokając mnie w policzek. –Obiecuję. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Po drodze zadzwoniła do mnie mama. -Słucham? -Audrey, muszę dzisiaj zostać na bardzo ważnym spotkaniu, a potem wyjeżdżam na tydzień do Hiszpanii. Zobaczymy się za tydzień. Pieniądze są w pojemniku na ciasteczka. Łącznie około trzystu dolarów. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, dzwoń. Zaproś koleżanki na noc: Tylko żednych imprez! Całuję, pa. -Jasne, nie ma sprawy. Do zobaczenia. –mama znowu wyjechała? To już któryś raz w tym miesiącu. Ale może to i lepiej? Mam cały dom dla siebie i Justina. -Co się dzieje? –Jay zapytał, nie spuszczając wzroku z drogi. -Nic, tylko moja mama znów gdzieś wyjechała. Nic ważnego. –kątem oka zauważyłam, że Justin łobuzersko się uśmiecha. -Czyli mamy cały dom dla siebie? –Poruszył zalotnie brwiami. Kocham każdy jego ruch. -Tak. A w sprawie domów. Ja jeszcze nie widziałam twojego! –udałam, że się obrażam. Ale fakt faktem, nie widziałam jeszcze jego domu. -Oh jasne. Możemy tam pojechać jeśli tylko chcesz. –uśmiechnął się. -Jasne. –wierciłam się z podekscytowania na fotelu, a mój chłopak tylko się śmiał. Mój chłopak.. Nie używałam tych słów od dwóch lat, ale opłaciło się, ponieważ mam teraz najlepszego chłopaka w całej szkole. Wszystkie suki mogą mi tylko zazdrościć. Zwłaszcza te dziewczyny które dogryzały mi, że z nim nie będę, zawsze jak wysiadałam z jego samochodu. Po około dwudziestu minutach wjechaliśmy na strzeżone osiedle. Podjechaliśmy do dużego białego domu.. Jest jego? Justin zgasił silnik, podszedł i otworzył mi drzwi. Objął mnie w talii podczas gdy ja napawałam się widokiem tych wszystkich domów. Nigdy nie widziałam tej dzielnicy. -To tutaj. –Justin powiedziała otwierając drzwi wielkiego, białego domu. –Wejdź. –uśmiechnął się, zamykając drzwi na klamkę. W środku wszystko wyglądało normalnie. Jak dom zwykłego nastolatka. Średnia idealnie wykończona kuchnia, salon z plazmowym telewizorem i tysiącem gier video i wiele innych pokoi. Ale jeden w szczególności mnie intrygował. Znajdował się na górze w środku korytarza. Drzwi były złote: Oczywiście nie z prawdziwego złota. Już chciałam wejść gdy Justin odciągnął mnie, ciągnąc do swojej sypialni. Otworzył drzwi, a to co zobaczyłam za nimi przebijało wszystko inne na głowę. -Justin. Czy to twoja sypialnia? Mieszkasz sam? –sypialnia była wielka. Na środku znajdowało się wielkie łóżko z biało-czarną pościelą, po prawej stronie była komoda, po lewej zaś wielka szafa. Na podłodze mieścił się wielki, okrągły, brązowy dywan. A na suficie lampa ze sztucznych kryształów. W sypialni były jeszcze jedne, małe drzwi. Otworzyłam je, a to co zobaczyłam zdziwiło mnie jeszcze bardziej. To łazienka. Na samym środku znajdowało się wielkie jacuzzi, a na ścianie wisiało wielkie lustro. Z prawej strony znajdowała się umywalka z kilkoma szafeczkami. A po lewej mały regał z kilkoma książkami. Były tam także ręczniki i różne łazienkowe rzeczy. Zgaduję, że toaleta znajduje się na dole. -Jeśli o to chodzi to, tak mieszkam sam. –uśmiechnął się. –I widzę, że ci się podoba. -Bardzo. Jest lepszy niż mój. O wiele. –wychodząc z łazienki usiadłam na łóżku Justina, bawiąc się włosami. –Jak było cię na to wszystko stać? -Wiesz. Miałem wiele różnych prac w przeszłości. Ale to nieważne. Grunt, że ci się podoba. –Justin położył się obok mnie, wsuwając rękę w moją talię. Przytulił się do mnie i pocałował. –Justo szkoła. Pamiętasz? -Oh, tak.. Szkoła. Zapomniałam. –z mojej twarzy momentalnie zniknął uśmiech. Szkoła to ostatnie czego bym chciała, zwłaszcza po tak udanym weekendzie. Zejście się z Justinem, kawa ze Starbucks’a, cudowne miejsce, pole pełne tulipanów, jego dom.. A wszystko to zniszczy szkoła. Ale plusem jest to, że nasza wychowawczyni posadziła Justina obok mnie. Teraz chyba zaczęłam ją kochać. -Musisz się wyspać. Odwieźć cię? –uśmiechnął się jeżdżąc nosem po moim uchu a następnie szyi, wywołując u mnie uczucie podniecenia. -Nie chcę spać sama. –posmutniałam faktem, że mojej mamy znowu nie ma i muszę spać sama. -Jeżeli pozwolisz to zostanę u ciebie i dopilnuję żebyś spała spokojnie. -Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? –uśmiechnęłam się szeroko przytulając się do jego torsu. -Dla mojego skarba wszystko. –cmoknął mnie lekko w usta, wstając z łóżka. Zrobiłam to samo kierując się za nim w dół schodów. Justin zamknął dom, otwierając drzwi swojego Ferrari. Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera, zapięłam pasy i czekałam na Jaya. W końcu wsiadł i odpalił samochód. Wyjechaliśmy na drogę i po około pięciu minutach byliśmy na miejscu. Wysiadłam z auta kierując się w stronę domu, otwierając drzwi i wpuszczając Justina do środka.
******************************************************************************************************************************************************************
Komentujcie <33

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 8

-Dlaczego przepraszasz? Nie podobało ci się? –Nie sądziłam, że usłyszę takie pytanie. Zdziwiłam się, ale przytulając się do torsu Jusa powiedziałam: -Nie, skądże. Było idealnie. –uśmiechnęłam się, chowając głowę jeszcze głębiej. -Serio? Czyli od teraz jesteśmy razem? –W oczach Justina widziałam wiele nadziei. -Chyba nie tak pyta się dziewczynę o chodzenie? –zapytałam, lekko się śmiejąc. Justin wstał z łóżka, uklęknął obok, złapał mnie za rękę i zaczął: -Czy ty Audrey Hudson chcesz być moją dziewczyną? –Nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Opadłam na łóżko, a zaraz za mną Justin, zaczął mnie łaskotać, wiedząc, że tego nienawidzę. –Zgadzasz się czy nie? –usiadł na mnie okrakiem, czekając na odpowiedź. -Zgadzam się. –uśmiechnęłam się, ale zanim zdążyłam się obejrzec, usta Justina znalazły się na moich. Kto by pomyślał? Justin Bieber, szkolny przystojniak jest z Audrey Hudson która go nienawidziła? To jakaś paranoja. Ale teraz, jest idealnie. Wtuliłam się w tors Justina i nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudziłam się około czterech godzin później. Sama, bez Jaya. Zbiegłam na dół gdzie on czekał już ze śniadaniem. -Głodna? –zapytał i uśmiechnął się. –Mam nadzieję, że lubisz tosty. -Yumm. Kocham. –podbiegłam do niego i przytuliłam od tyłu, tak, że tost wypadł mu z talerza prosto na podłogę. –Ups. -Teraz nie będzie śniadania. –Dodał z udawanym oburzeniem. –Nie zjemy tostów. -Nie szkodzi. –uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. –Zjemy na mieście? -Jasne, jeśli tylko chcesz. –uśmiechnął się, po czym wziął z szafki dwie szklanki, sok z lodówki i postawił na stole. Wzięłam jedną szklankę a Justin drugą. –Powiedz, na co masz ochotę? –zapytał dopijając swój sok, a następnie wrzucając szklankę do zmywarki. Moją również wziął. Jest kochany. –Może kawa ze Starbucks’a? Mają najlepsze w mieście. –Oblizał usta. To wyglądało.. seksownie. -Jasne. Kawa: zawsze. –uśmiechnęłam się, a Justin podszedł do mnie i pocałował w policzek. -Idź się przebrać, a ja czekam w samochodzie. –cały czas się uśmiechając, popchnął mnie w stronę schodów. Wbiegłam na górę i tak szybko jak tylko się da ubrałam jeansy, niebieską bluzkę na ramiączkach, sweterek i pobiegłam do łazienki poprawić makijaż. Włosy spięłam w koka, zbiegłam na dół, zamknęłam dom i wsiadłam do auta. -Wiesz, że kocham twoje auto? –uśmiechnęłam się, a Justin razem ze mną. –Jest świetne, tak jak ty. -Wiem to kochanie. –łobuzersko się uśmiechnął, przyciągając mnie do siebie, a następnie całując. Jego usta są tak miękkie, że mogłabym nie przestawać. Justin odpalił samochód i ruszyliśmy do Starbucks’a. Jechaliśmy około dziesięciu minut, ponieważ Justin dodawał gazu. Kiedy dojechaliśmy, zaparkował samochód na parkingu i otworzył mi drzwi. Podziękowałam i ruszyliśmy w stronę kawiarni. Weszliśmy do środka. Justin poszedł zamówić dwie mrożone kawy, a ja zajęłam nam miejsce. W końcu Justin przyszedł z naszym zamówieniem i usiadł obok mnie. -Hmm.. Justin.. Czy to nie dziwne, że nie mam twojego numeru? –Tak, w sumie to trochę dziwne. Chociaż jesteśmy ze sobą dopiero jeden dzień, to wydaje mi się to dziwne. -Jasne, daj telefon. Dam ci swój numer. –Podałam Justinowi telefon, ten wpisał swój numer i oddał mi telefon z powrotem. –Zapisałeś się jako: Justin? Lepiej byłoby.. Jay . Nie sądzisz? -Jasne, cokolwiek zechcesz kochanie. –Ponownie łobuzersko się uśmiechnął. Kiedyś mnie to denerwowało, ale teraz jest seksowne. –Słuchaj.. Co ty na to żebym zabrał cię w magiczne miejsce, kiedy skończymy śniadanie? Proszę.. To będzie niespodzianka. -Nienawidzę niespodzianek. –wydęłam usta w niezadowoleniu, choć tak naprawdę chciałam zobaczyć co Justin dla mnie przygotował. –Ale niech będzie. -Obiecuję, że ci się spodoba. –uśmiechnął się dokańczając swoją kawę. Ja również już wypiłam. Wzięłam nasze szklanki i odniosłam na blat. Gdy wróciłam, splotłam swoje ręce z rękami Jusa. Dostałam od niego soczystego buziaka i wyszliśmy z kawiarni. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w nieznaną mi trasę. Po około dwudziestu minutach byliśmy na obrzeżach miasta. Justin otworzył mi drzwi jak zawsze i zaprowadził w magiczne miejsce.. Byłam zdziwiona. -Ale to jest.. To jest..

********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************

Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale autorce nie chciało się tego pisać bo mówi że to jest beznadziejne. Rozdziały następny powinien być we wtorek