piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 12

Od: Nieznany ,,Nieźle się ruszasz. Moje ciało cię pragnie. Do zobaczenia niedługo. xx” Pomyślałam, że Justin robi sobie żarty więc odpisałam. Do: Nieznany ,,Justin te żarty stały się nudne już za pierwszym razem” Po około dwóch minutach dostałam odpowiedź. Przeczytałam. ,,Przykro mi skarbie, ale to nie twój Justin. Jak mówiłem do zobaczenia niedługo. xx” Wystraszyłam się. Dlaczego jestem prześladowana? Dlaczego to muszę być ja?! Podeszłam do balkony i zasłoniłam okno. Podeszłam do łóżka, zabrałam piżamę oraz telefon i skierowałam się do łazienki. Na toaletce zostawiłam Iphona, zdjęłam ubrania i razem z piżamą powiesiłam je na wieszaku. Odkręciłam wodę, wlałam truskawkowy płyn i weszłam do wanny. Ta w moment napełniła się wodą z różowymi bąbelkami. Zakręciłam wodę i rozluźniłam swoje ciało. Z półki wzięłam kokosowy szampon i namydliłam sobie głowę. Piana skapywała do wody, co powodowało mieszanie się zapachów. Wywołało to słodką woń. Kiedy moja głowa była już namydlona, zaczęłam myć każdą część ciała po kolej. Zaczynając od rąk, na stopach kończąc. Gdy moje ciało osiągnęło już szczyt relaksu wyszłam z wanny, sięgnęłam po ręcznik i wytarłam się. Założyłam piżamę, a brudne ciuchy włożyłam do kosza na pranie. Włosy zwinęłam w niechlujnego koka. Zgarnęłam jeszcze telefon z toaletki i wyszłam z łazienki. Położyłam go na szafce nocnej, zgasiłam światło i zasnęłam. ~•~ Jem właśnie śniadanie. Tosty. Mam ochotę wybrac się na zakupy z Peyton. Nie byłam na zakupach tak dawno, że chyba nie pamiętam jak wygląda sukienka.
-Hej Peyton wybierzesz się ze mną na zakupy? -Jasne kochanie, kiedy? –odpowiedziała natychmiast. Domyślam się, że świecą jej się oczy, jak zawsze kiedy jest zadowolona. -Spotkamy się w Cookie’s za pół godziny? -Okej czekam. Na razie. -Na razie. –rozłączyłam się, po czym poszłam się ubrać. Wzięłam z komody bieliznę, natomiast z szafy czarną sukienkę sięgającą za uda, czarne zakolanówki oraz białą narzutkę na sukienkę. Weszłam do łazienki. Włosy uczesałam i rozpuściłam, poprawiłam makijaż i zeszłam po schodach na dół. Ubrałam czarne koturny, zamknęłam dom i ruszyłam przed siebie w kierunku centrum handlowego. Szłam powolnym krokiem; wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony, a ja cieszyłam się dniem. Doszłam do centrum w piętnaście minut i skierowałam się do Cookie’s. Tak jak myślałam, Peyton siedziała już na miejscu z dwoma lodami czekoladowo-waniliowymi. Gdy mnie zobaczyła wstała i przytuliła mnie. -Hej kochanie. -Witaj Peyton, co u ciebie? –zapytałam i usiadłam na swoim miejscu. Wzięłam swojego loda i zaczęłam go jeść. -Wszystko dobrze, ale teraz szybko jedz i idziemy. Jestem podniecona, bo dawno nie byłam na zakupach. –Peyton wzięła swojego loda i zjadła go kilkoma gryzami. -Tak ja też. –Ja również skończyłam. Wyszłyśmy z lodziarni i skierowałyśmy się do pierwszego sklepu po drodze. ~~*~~ Jestem wykończona. Po całym dniu zakupów i gadaniu o imprezie rzuciłam torby obok łóżka i poszłam do łazienki się przebrać. Zerknęłam na godzinę i odłożyłam Iphona na toaletkę. Zegar wskazywał 13:20. Przebrałam się, wzięłam telefon i wyszłam z łazienki. Postawiłam torby na łóżko i wypakowywałam każdą po kolei. Kupiłam beżową sukienkę, białe zakolanówki, jeansowe szorty, fioletowe Converse i czarne koturny. Torby złożyłam i włożyłam do szafy. Może kiedyś się przydadzą. Postanowiłam zadzwonić do Justina. Justin’s POV: -Witaj skarbie, nie możesz wytrzymać beze mnie pięciu minut? Wrr. –w telefonie wyświetlił mi się numer Audrey. Błyskawicznie odebrałem. -Justin przestań! Chciałbyś się spotkać? -Jasne. Przyjadę do ciebie. Co ty na to? -Jasne. Kocham cię. Pa. –rozłączyła się. Poszedłem do sypialni przebrać się. Wybrałem koszulkę z napisem „Doing Real Stuff Suck” ,czarne spodnie opadające w kroku, czerwone Supry oraz czerwony Full Cap z Obey’a. Kiedy skończyłem zszedłem z powrotem po schodach, wziąłem kluczyki do auta, zamknąłem dom i ruszyłem w kierunku samochodu. Wyjechałem na drogę i po około piętnastu minutach jazdy byłem już u Audrey. Zapukałem do drzwi, a ona błyskawicznie stanęła przed nimi i skoczyła mi na szyję. Przytuliłem ją i pocałowałem w policzek. Zaprosiła mnie do domu, usiadłem na kanapie i pokazałem jej żeby do mnie dołączyła. Usiadła obok mnie. -Justin byłam na zakupach. Chcesz wiedzieć co kupiłam? –mówiła z podekscytowaniem. -Jasne. –uśmiechnąłem się. Audrey nakazała mi iść w kierunku schodów. Tak też zrobiłem. –Pamiętasz, że dzisiaj o 17:00 impreza u Mnie? –uśmiechnęła się. -Jasne, że pamiętam! Myślisz, że po co szłabym na zakupy?! –rzuciła mi gniewna spojrzenie. Podniosłem ręce w geście obronnym. –Uh! Gdzie są te ubrania?! –przetrząsała całą komodę. Otworzyłem szafę i pokazałem ręką Audrey ciuchy których nigdy nie widziałem. –To te? -Uh. Tak. –zawstydziła się. Wyjęła ubrania z szafy i położyła na łóżko. Zaczęła pokazywać mi wszystkie ubrania po kolei. Na imprezie będzie wyglądała gorąco. –Pójdę się przebrać, to może pokażę ci jak Umm.. Wyglądam. Co ty na to? -Jasne. Czekam. –wyjąłem Iphona z kieszeni i sprawdziłem Twittera. Nic ciekawego. W tym czasie Audrey wyszła z łazienki. Wyglądała tak gorąco jak jeszcze nigdy. –Mrr. Chodź tu. –pokazałem palcem na siebie, na znak żeby podeszła. Usiadła obok mnie zawstydzona. –Nie wstydź się. Wyglądasz seksownie. –polizałem ją po szyi. Jęknęła. Podnieciłem ją, wspaniale. Położyła się na łóżku, a ja leżałem na niej. Przyssałem się jej do szyi tak, że zrobiłem jej malinkę. Ona przyciągnęła mnie do siebie namiętnie całując. Już miała zacząć się ta romantyczna chwila, kiedy mój telefon zawibrował przypominając, że trzeba wracać do domu i zacząć organizować imprezę. Audrey wstała, ja również. Podeszła do lustra i odskoczyła. -Justin co ty mi zrobiłeś?! –pogłaskała malinkę. Chyba jednak jej się nie spodobało. -Malinkę. -Justin, jak ja wyglądam?! Teraz wszyscy będą myśleć, że mnie przeleciałeś! Ughh! –stała przy lustrze zdenerwowana. –Okej. Nic się nie stało. Zakryję to szalikiem. –wyluzowała. Mam taką nadzieję. Wyszła z pokoju a ja tuż za nią. Zamknąłem drzwi a następnie zszedłem po schodach. Wyszedłem za Audrey na podjazd, zamykając wcześniej drzwi po raz kolejny. Otworzyłem jej drzwi do mojego Ferrari, potem usiadłem na swoje miejsce i ruszyłem. Po około dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Otworzyłem swoje drzwi, następnie drzwi Audrey i pozwoliłem żeby wysiadła. Otworzyłem dom i zaprosiłem ją. -Pójdę do kuchni po wszystko na imprezę a ty skocz po alkohol. Jest w drugiej sypialni od lewej na górze. –uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę kuchni, patrząc jak Audrey idzie w górę schodów. Wyciągałem z szafki wszystko po kolei. Od ciastek po kieliszki do drinków. Wyjąłem z kieszeni telefon i zadzwoniłem do Chaza. Potrzebuję barmana. -Yo Chaz. Skoro i tak wpadasz na imprezę to może możesz serwować drinki? -Jeszcze pytasz?! To moja fucha! Przygotuj wszystko. Yo. –Rozłączył się. Zacząłem wszystko ustawiać, kiedy zobaczyłem Audrey schodzącą ze schodów. Audrey’s POV: Znalazłam w sypialni kilka rzeczy potrzebnych do drinka, szampany i wiele innych rzeczy. Postanowiłam znieść najpierw szampany. W końcu mamy jeszcze kilka godzin. Schodziłam właśnie po schodach, kiedy poślizgnęłam się i spadłam w dół turlając się. Cały alkohol rozbił się i wylał na mnie. Byłam tak przemoczona, że ubrania przylegały mi do skóry. Zapach alkoholu przyprawiał mnie o mdłości. Próbowałam wstać podpierając się, ale moja ręka odmówiła mi posłuszeństwa. Podniosłam ją tak, by widoczna była wewnętrzna część. Tak jak myślałam, szkło wbiło mi się w dłoń. Justin podbiegł do mnie. Pomógł mi wstać, a następnie zaprowadził mnie na kanapę, każąc czekać, aż wróci. Moja ręka krwawiła. Zawsze mdli mnie na widok krwi, również teraz. Justin wrócił, usiadł obok mnie i polał mi rękę wodą utlenioną. Pisnęłam. -Nie bój się. Trochę popiecze, i przestanie. –uśmiechnął się, a potem podał mi bandaż. Zawinęłam go sobie wokół ręki i odwzajemniłam uśmiech Justina. Ten patrząc mi głęboko w oczy, wpił się w moje usta tak, że zabrakło mi powietrza. Odwzajemniłam gest, kładąc się na nim. Jak podejrzewam Justin zrobił mi właśnie drugą malinkę, ponieważ czuję jak przyssał mi się do szyi. Niekontrolowanie jęknęłam. -Justin.. -Cii.. –Justin włożył rękę za moją bluzkę. W sumie nie przeszkadzało mi to. Już miał rozpinać mój stanik kiedy drzwi otworzyły się z hukiem, ukazując dwóch kolesi stojących w wejściu. Odskoczyliśmy od siebie momentalnie, ale niestety zauważyli to. -Chyba wam nie przeszkodziliśmy? –Chłopak podnosił i opuszczał brwi, pokazując tym samym ręką jakiś gest. –Przyszliśmy nie w porę? -Umm.. Nic nie szkodzi. Jestem Audrey –zarumieniona podałam dłoń chłopakom. -Ja jestem Chaz a to Ryan. –Chaz pokazał na drugiego chłopaka stojącego w przy drzwiach. –Jesteś niezła. –zarumieniłam się, ale kątem oka zauważyłam jak Justin puszcza mordercze spojrzenia w stronę chłopaka mówiąc tym samym bezgłośnie ‘’Lepiej nie próbuj”. Ryan podał mi rękę, nie odzywając się. –Dobra to jak? Zaczynamy? –Chaz potarł ręce o siebie, podchodząc do stolika na którym jak przypuszczam będzie robił drinki. Wyjęłam Iphona z kieszeni patrząc na zegarek. Wskazywał 16:50.Chaz pobiegł po alkohol który został a po paru minutach wszystko było już gotowe. Pierwsi goście zaczęli się schodzić. Przedstawialiśmy sobie znajomych. Kilku gości szalało z Ryanem na parkiecie, natomiast kilku innych piło drinki u Chaza. Jeszcze inni lizali się w kątach mieszkania Justina. Ja i Jay całowaliśmy się oparci o ścianę, pochłonięci swoimi ustami. Świat dla nas nie istniał. ~~*~~ Obudziłam się rano na łóżku obok Justina w jego sypialni, nie pamiętając co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Justin jeszcze spał. Wyglądał słodko, jak dziecko. Spojrzałam na zegar wiszący nad jego komodą. Wskazywał godzinę 14:15. Postanowiłam go obudzić. -Umm. Justin.. Wstawaj już. -Pięć minut mamo! –zachichotałam. W tym momencie Justin pociągnął mnie w swoją stronę tak, że teraz leżałam na nim. Pocałował mnie delikatnie w usta, po czym zeszłam z niego, a on wstał. Podszedł do komody i wyjął czystą bieliznę. Z szafy natomiast wyciągnął szare jeansy, białą, zwykłą bluzkę i czarną skórę oraz FullCap. Zdjął koszulkę. Wyglądał cholernie seksownie. Mierzyłam go od czubka głowy, po końce pleców. -Podoba ci się to co widzisz? –spojrzał w moją stronę, łobuzersko się uśmiechając. Zawstydzona usiadłam na łóżku. Justin tylko się zaśmiał. -Słuchaj muszę już iść. –uśmiechnęłam się do niego. -Odwiozę cię. -Nie trzeba, przejdę się. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. –podeszłam do niego, całując go namiętnie w usta. Odwzajemnił gest, obejmując mnie w talii. Nasze języki wałczyły ze sobą o dominację. Odsunęłam się od niego. –Do zobaczenia kochanie. -Do zobaczenia. –Zdążyłam zobaczyć tylko jak wsunął na siebie koszulkę, zanim zeszłam schodami w dół. Wyszłam z jego domu ruszając w kierunku ulicy na której mieszkam. Miałam na sobie jeszcze wczorajsze ciuchy. Śmierdziałam alkoholem. Pamiętam jak jakiś zachlany frajer wylał na mnie pół butelki tego gówna. W pewnym momencie ktoś uderzył mnie czymś w głowę. A potem była tylko ciemność.
************************************************************************************************************************
Heeej. Dalej nie mamy ustalonego termimu co ile bd dodawany rozdział ale wole nie mówić bo jak bedzie opóźnienie to bd źle. Mam nadzieje że wam sie podoba. Do następnego rozdziału ;)

2 komentarze:

  1. świetne ;) Nie mogę się już doczekać, co się stanie *.* Uwielbiam to opowiadanie ;)
    Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejny rozdział :) jest mega :D

    OdpowiedzUsuń