piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 7

WAŻNE !!!
Przeczytajcie notatkę pod rozdziałem
~*~

-Ta. Jak chcesz to śpij ale mi nie przeszkadzaj ,bo cię uduszę. –pokazałam mu rękami znak duszenia. –Jeśli się nie wyśpię zrzucę wszystko na ciebie. Moja matka wraca dopiero jutro o 15:00 więc nie mam się czym martwic. Nie zobaczy Justina śpiącego tu..obok mnie. Położyłam się na łóżku głową w stronę Justina i patrzyłam się na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Nie mógł poradzić sobie z rozłożeniem łóżka. Haha ,to było śmieszne. W końcu mu się udało się. Położył się na nim głową w moją stronę. -Dobranoc –usłyszałam jego seksowny głos. Audrey! Nienawidzisz go a pozwalasz mu u siebie spać?! Jesteś popieprzona. Głos w mojej głowie w kółko powtarzał to zdanie. Nienawidziłam tego głosu. Niech sobie pójdzie! Ughh! -Dobranoc –powtórzyłam i odwróciłam się do niego plecami. Myślałam tak około piętnastu minut aż usłyszałam ciche chrapanie. To Justin. Wyglądał tak słodko i bezbronnie kiedy spał. Był taki.. Co ja gadam?! Nienawidzę siebie. Po moich krótkich rozmyśleniach w końcu zasnęłam. ~~*~~ Wyglądasz tak słodko kiedy śpisz Audrey –Justin chyba myślał ,że śpię ,no inaczej nie powiedział by takich słów. Uśmiechnęłam się lekko kiedy zostałam lekko szarpnięta za ramię. -Audrey wstawaj. Justin cicho szeptał te słowa. Jestem dobrą aktorką więc udawałam zaspaną. -Uhm. Tak? –przeciągnęłam się i lekko otworzyłam oczy. –Co chcesz? -Wstawaj. Spóźnimy się do szkoły. –usiadłam na kancie łóżka i ziewnęłam. Podeszłam do garderoby i wybrałam ubrania takie jak: niebieską ,sięgającą do brzucha bluzkę z napisem LOVE ,szorty mające wzór flagi USA, krótkie, niebieskie converse, moją ulubioną niebiesko-szaro-różową torbę i niebieskie okulary przeciwsłoneczne. Niechętnie poszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi. Usiadłam przy toaletce i zrobiłam sobie makijaż. Nałożyłam błyszczyk ,niebieski tusz do rzęs i eye-liner. Włosy uczesałam ,i związałam w eleganckiego koka na czubku głowy. Kiedy już byłam gotowa ,przejrzałam się w lustrze i wyszłam z łazienki. Justin siedział na moim łóżku sprawdzając coś w swoim Iphone. -Co robisz? –spytałam ,a on patrzył na mnie jakby patrzył na kogoś pierwszy raz w życiu. -Sprawdzam Twittera, ale to nieważne. –powiedział i schował swojego Iphone do kieszeni. –Jesteś gotowa? Możemy iść? -Tak. Jasne Jay. –uśmiechnęłam się i nacisnęłam klamkę od drzwi wychodząc z pokoju. Zaraz za mną szedł Justin. -Uh. Nazwałaś mnie Jay. Lubię to! –poruszył zalotnie brwiami. Zaśmiałam się i wyszłam z pokoju ,a Justin szedł kilka kroków za mną. Kierowaliśmy się na podjazd do jego Ferrari. Jechałam już tyle razy tym samochodem ,że kochałam je jak swoje. Jechaliśmy w ciszy około dziesięciu minut ,bo Justin dodał gazu. Dojechaliśmy pod szkołę i znowu te głupie hejty o tym czy Justin mnie zaliczył i takie tam. Nie i pewnie nigdy tego nie zrobi. Już miałam iść kiedy Justin złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. -Widzimy się później? –zapytał i przyciągnął mnie tak ,że byłam teraz kilka centymetrów od niego. -Jasne. –odpowiedziałam i uwalniając się z uścisku Justina ,poszłam w stronę drzwi szkoły. Cały czas się z nim spotykam ,a nawet nie jesteśmy parą. Czy ja zaczynam się w nim zakochiwać? Nie dokończyłam swoich myśli ,ponieważ na kogoś wpadłam. -Znowu ty Audrey? Czy to nie dziwne, że ciągle na mnie wpadasz? –Tak jak myślałam, był to Drake. Ten pieprzony kutas. Nienawidzę go. -Nie wpadam na ciebie celowo. Przepraszam? –To brzmiało raczej jak pytanie, a nie odpowiedź, ale mam to gdzieś. Nie będę zniżać się dla kogoś takiego jak Drake. Właśnie miałam ruszyć w kierunku szkoły kiedy Drake przycisnął mnie do maski swojego samochodu próbując mnie pocałować. Pieprzona świnia. -Pomocy! –wołałam mając nadzieję, że ktoś odciągnie ode mnie tego oblecha. Zauważyłam jak Justin skrada się za nim, a po sekundzie trafił go w nos. Drake osunął się na ziemię, a ja uciekłam z dala od jego auta, przytulając się do mojej przyjaciółki Peyton, którą zauważyłam właśnie w tej chwili. Spojrzałam na Drake’a który leżał na ziemi cały poobijany. Justin, nie musiałeś. Zastanawiam się dlaczego Justin mnie uratował. Może on coś do mnie czuje? Audrey, przestań! To tylko przyjaciel. Teraz to przyjaciel? Niedawno mówiłaś, że go nienawidzisz. Irytujący głos w mojej głowie w kółko powtarzał to zdanie. 

Justin’s POV: Zauważyłem jak Drake przyciska Audrey do swojego samochodu i usłyszałem jej wołanie na pomoc. Podszedłem go z tyłu i uderzyłem go w nos. Audrey uciekła, a ja nadal go okładałem. Jak ten skurwiel mógł zrobić jej coś takiego? Gdy skończyłem go bić, podniosłem go za koszulkę i szepnąłem mu do ucha. -Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś takiego, przysięgam, że za to zapłacisz. -Myślisz, że się ciebie boję? –Głupio się uśmiechnął. Na jego twarzy było pełno krwi. Obrzydzał mnie. -Nie musisz się mnie bać. Na razie. –Rzuciłem go na podłogę i podszedłem do Audrey i jej przyjaciółki. Przytula ją. Nie wiem co ten skurwiel jej zrobił, ale za to pożałuje. -Wszystko w porządku? –jeżeli coś jej zrobił, to już nie żyje. -Tak. Skurwiel. –odpowiedziała mi z jadem w głosie. -Odwieźć cię do domu? –zapytałem. Nie sądzę żeby chciała iść na sama, pieszo do domu. -Jeżeli możesz, to chętnie. –uśmiechnęła się do mnie, pożegnała z przyjaciółką i razem poszliśmy do mojego samochodu. Otworzyłem jej drzwi, po czym je zamknąłem i wsiadłem na swoje miejsce. Odjechaliśmy z parkingu i jechaliśmy w ciszy. -Słuchaj przepraszam, że tak na ciebie naci.. –przerwałem jej, bo nie chciałem słuchać jej głupiego tłumaczenia. -Nie naciskasz na mnie. Sam oferuję ci pomoc. Nie martw się, robię to z przyjemnością. –uśmiechnąłem się łobuzersko, a ona zabawnie wywróciła oczami. Jest w niej coś.. niesamowitego, coś co mnie do niej przyciąga. Chciałbym ją pocałować tu i teraz. Zanim się obejrzałem dojechaliśmy pod jej dom. Otworzyłem jej drzwi, po czym je zatrzasnąłem i zamknąłem auto. 
Audrey’s POV: Justin otworzył mi drzwi po czym wysiadłam z auta, a on je zamknął. Weszliśmy do mojego domu i zamykając drzwi, udaliśmy się do kuchni. -Mojej mamy nie będzie dzisiaj w domu. –Uśmiechnęłam się, po czym wyjęłam z szafki paczkę Oreo i dwa pudełka lodów. –Więc możesz się rozgościć. –znowu się uśmiechnęłam, spróbowałam uśmiechnąć się łobuzersko, ale mi nie wyszło. -Dzięki, ale nie próbuj więcej łobuzersko się uśmiechać. –zaśmiał się. –Nie dorównasz mistrzowi. Przestań. –ja również się zaśmiałam i uderzyłam go lekko w tors. -Podoba ci się mój tors? –uśmiechnął się do mnie i poruszył zabawnie brwiami. –Jest seksowny, przyznaj to. –Czy on przestanie łobuzersko się uśmiechać? To jednocześnie wkurwiające i seksowne. -Chciałbyś! –Wzięłam paczkę z Oreo, oraz pudełko lodów, natomiast drugie podałam Justinowi. –Mam nadzieję, że lubisz czekoladowe. Chodź za mną. -Yay! Uwielbiam czekoladowe lody! –Uśmiechnął się do pudełka lodów, gdybym go nie znała, powiedziałabym, że jest nienormalny. Usiedliśmy na kanapie w salonie i otworzyliśmy swoje pudełka lodów. -Umm.. Lubisz film ‘’LOL” ? –biorąc do ręki płytę i odwracając się do Justina uśmiechnęłam się. -Jasne. Umm.. Mam pytanie. –Pytanie? O co chodzi? –Dlaczego zaprosiłaś mnie do domu, po tym co zrobiłem ci pierwszego dnia w szkole? -Uh.. Dlaczego nie? Teraz jesteś dla mnie miły, a poza tym lubię cię –uśmiechnęłam się do niego, po czym on odwzajemnił gest. –Oczywiście po przyjacielsku. –Nie warto kłamać. . Znowu ten irytujący głos. Nienawidzę go. -Ja też cię lubię. –tym razem wyglądał na zażenowanego. Powiedziałam coś nie tak? –Możemy zacząć oglądać? –uśmiechnął się, ale to na pewno nie był szczery uśmiech. -Jasne. Nie ma sprawy. –po tych słowach włączyłam film. Po kilkunastu minutach zjedliśmy lody oraz paczkę Oreo. Śmialiśmy się oraz bawiliśmy. Justin był szczęśliwy. Uff.. W trakcie filmu zaczęliśmy się łaskotać. Justin leżał teraz na mnie i właśnie mieliśmy się pocałować kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Oboje zerwaliśmy się na nogi i staliśmy teraz przed kanapą. -Audrey! Jak dobrze, że jesteś! Muszę ci coś powiedzieć. –To Peyton. Tak jak myślałam. Tylko ona potrafi otworzyć drzwi do obcego domu i od tak sobie wejść. –Co on tutaj robi? –pokazała palcem na Justina, który w tej chwili spuścił głowę. –Nie wiedziałam, że jesteście razem. -Ciebie też miło widzieć. –odpowiedziałam sarkastycznie. –Justin oglądał ze mną film. I nie jesteśmy razem. Nieważne. Co z Emily? –Myślałam, że powie coś typu: ‘’Kupiła czterdziestą parę butów w tym miesiącu” Ale to co usłyszałam zszokowało mnie. -Raczej nie będziesz zadowolona, ale dobrze, powiem ci. –miała na twarzy wypisane zmieszanie, jakby jej rozum mówił jej w kółko ‘’Powiedzieć, czy nie?” –Ona..Umm.. Chodzi z Drakiem.. –jeśli byłoby to możliwe, moja szczęka uderzyłaby właśnie w podłogę. Zdradziecka suka. Nienawidzę jej. Co?! –Jak ona mogła? Wie, że go nienawidzę i musiała się z nim związać. Suka. –Od kiedy?! -Od jakiegoś miesiąca. –Tym razem po prostu mnie zamurowało. W czasie gdy ona chodziła z Drakiem, miała czelność nazywać się moją przyjaciółką? –Przykro mi. –Łzy napływały mi do oczu. Justin wszystkiemu się przyglądał w ciszy, ale gdy zobaczył łzy w moich oczach, podszedł do mnie i przytulił. To był najmilszy gest jaki od niego dostałam. Wyszeptałam ciche ‘’Dziękuję” i wtuliłam głowę w jego tors. -Ja już pójdę kochanie. Wpadnę jutro, nie chcę wam przeszkadzać. –Peyton podeszła do drzwi, złapała za klamkę, a ja powiedziałam tylko ‘’Jasne, dziękuję” Jak ta cholerna suka mogła mi to zrobić? Uważałam ją za moją przyjaciółkę. Suka, suka, suka! -Lepiej ci? –Justin uśmiechnął się do mnie, po czym odsunął się ode mnie i stał teraz kilka centymetrów ode mnie. -Tak, dziękuję. –zanim zdążyłam coś powiedzieć, Justin złapał mnie, położył sobie na rękach i wbiegając po schodach wniósł do mojego pokoju. –Co ty robisz? –Justin rzucił mnie na łóżko po czym sam na nie wskoczył. -Nie dokończyłem cię łaskotać, ponieważ Peyton nam przerwała, więc teraz to skończę. –Po wypowiedzeniu tego zdania, zaczął mnie łaskotać tak mocno, że brakowało mi powietrza. -J..Justin prze..przestań! –krzyczałam między napadami śmiechu. Teraz ja leżałam na Justinie i próbowałam go połaskotać, ale on nie ma łaskotek. Pf!.. -Coś ci nie wychodzi księżniczko. –po wypowiedzeniu przez Justina słowa ‘’księżniczko” zarumieniłam się. Co ten chłopak ze mną robi. –Aww. Czy Audrey się rumieni? –wysunął dolną wargę do przodu. Wyglądał tak słodko. -Zamknij się! –udałam obrażoną i uderzyłam go poduszką. –A tak w ogóle, to chyba podoba ci się moje łóżko. –Co ja powiedziałam? Jestem idiotką. –Oczywiście nie w tym sensie. –próbowałam się wybronić, ale on tylko się zaśmiał. -Tak, ogólnie to podoba mi się twój pokój. –po tym zdaniu podszedł do mojej ściany i zaczął przyglądać się zdjęciu. –Co to za dziewczyna? –pokazał palcem na moją kuzynkę Kelly. Kochałam ją. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. -Oh.. To moja kuzynka Kelly. Zmarła dwa lata temu, ponieważ jakiś pijany mężczyzna ją zastrzelił. Widziałam to na własne oczy. Uciekłam. Bałam się, że ten mężczyzna zabije i mnie. Kiedy uciekałam on zaczął krzyczeć coś w stylu ‘’Znajdę cię i zabiję” czy coś takiego. Kochałam ją jak siostrę której nigdy nie miałam. –po tej wypowiedzi z mojego oka wypłynęła pojedyncza łza. -Oh.. Przepraszam, nie wiedziałem. Nie chciałem. –Justin skrzywił się, ponieważ winił się za to, że zaczął ten temat -Nic nie szkodzi. Masz rację, nie wiedziałeś. –uśmiechnęłam się, po czym usiadłam na łóżko trochę zasmucona tą całą sytuacją. Justin usiadł obok mnie i zaczął mnie pocieszać. -Chodź tu. –wyciągnął ramiona w moją stronę, tak abym go przytuliła. Zrobiłam to. Nie byłam na niego zła za poruszenie tematu. A wszystko co się teraz liczyło to Justin i ja. –popatrzyłam w jego piękne oczy, a Justin zaczął się do mnie przybliżać. Zrobiłam to samo. Nasze usta spotkały się. Tak, właśnie pocałowałam Justina Biebera, największego dupka w szkole. –Um.. To było..miłe. –uśmiechnął się. -Przepraszam.



--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Aaaaaaaaaaa nareszcie ! 

Pocałowali się !
I jak wrażenia ?
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału ale to zależy od autorki.
Nie che już tego pisać ponieważ myśli że to jest beznadziejne i że i tak nikt tego nie czyta więc każdy kto to czyta niech zostawi komentarz. Chociaż żeby to byłam jedna literka , słowo lub jakiś znaczek.